wtorek, 6 stycznia 2015

Pięć.



Usiądź wygodnie, z kubkiem ulubionej herbaty w ręku, z dźwiękami dochodzącymi z głośników i wyobraź sobie ciche trzaskanie drewna w komiku znajdującym się tuż przed Tobą. Wyobraź sobie przyjemne ciepło, które ogrzewa Twoje stopy w ten zimowy, chłodny wieczór i zapach drewna, który wymieszany z herbatą wypełnia przestrzeń wokół Ciebie. I wyobraź sobie Ją, nie tak dawno temu przecież siedzącą dokładnie w ten sam sposób.

Wyobraź sobie jak jasne, falowane włosy rozkładają się na wełnianym swetrze, który zwykła naciągać na dłonie, następnie oplatając nimi ulubiony kubek. Unosząca się z niego para delikatnie zaznaczała się w chłodnym powietrzu salonu, który oświetlały jedynie nikłe płomienie rozpalającego się dopiero drewna. Muzyka najpiękniej wygrywana na pianinie wypełniała ciszę i sprawiała, że słowa nie były już potrzebne. Wyobraź sobie jak przymyka powieki, spokojnie nabierając do płuc nieskazitelnie czystego, górskiego powietrza. Jak Jej dłoń ostrożnie przesuwa się po podłodze, lekko zahaczając o puchaty dywan, a opuszki długich, szczupłych palców kreślą na niej kształty słoi. Wyobraź sobie jak ta piękna, dębowa podłoga skrzypi cichutko za Jej plecami, lekko uginając się pod ciężarem męskiego ciała, a tę idealną symfonię zapachową zakłóca, choć nie drażni, nuta delikatnych perfum, których lekką poświatę zostawiał za sobą każdego ranka w łazience, przyjemnie muskając tym jej zmysły. Wyobraź sobie uśmiech na Jej twarzy, kiedy Jego ramiona obejmują Jej szczupłe barki, oplatając je białym, przyjemnym w dotyku kocem i jak kąciki ust unoszą się ku górze, kiedy składa na Jej policzku delikatny pocałunek. Chłodny, choć cieplejszy niż kiedykolwiek. Siada tuż obok Niej, przytulając Ją do siebie, a Ona poddaje się temu tak, jak gdyby Ich ciała tworzyły dwie, idealnie dopasowane do siebie połówki. Muzyka cichnie, by następnie jeszcze raz, cicho, rozpocząć się od nowa, a Oni zdają się słyszeć jedynie bicia swoich serc, skoordynowane rytmem tak, by tworzyły jeden, tak samo lekko przyspieszony. Oddechy przecinają te echa tak, by cisza nie stała się zbyt głośna. Choć cisza między Nimi nigdy zbyt głośna nie była. Wyobraź sobie, jak Ich dłonie splatają się ze sobą, wzajemnie się ogrzewając. Jak Jej ciało opada lekko, by głowa mogła spocząć na Jego udach. Jak dłonią gładzi Jej biodro, szczelniej okrywając kocem szczupłe ciało. Chyba się w Tobie zakochałem – wyrywa się z Jego ust, malując na Jej twarzy uśmiech przepleciony strachem. Zaciska powieki, zatrzymując pod nimi małe, słone krople. Mocniej zaciska dłonie w pięści, czego On nie może już nie zauważyć… A później podnosi się. Zaplata uda wokół męskich bioder i składa na tych pełnych, drżących w obawie wargach pocałunek, którego żadne z Nich nigdy nie zapomni…

Są takie gesty, które sprawiają,
że słowa stają się zbędne…

.

Nie umiem wydobyć z siebie słów. Kiedyś przychodziło mi to o wiele łatwiej. Dziś patrzę w ścianę, w przestrzeń, lub zwyczajnie wbijam wzrok w podłogę, zduszając w sobie wszystko to, co dawno temu powinnam była wyrzucić.

Najgorsza jest świadomość tego, że jest tak wielu ludzi, którzy na te słowa czekają. A ja, kiedy przestałam rozmawiać z Tobą, przestałam mówić w ogóle. Moim światem rządzi cisza. Cisza i przeraźliwa pustka, które mogę mierzyć w hektarach i decybelach. Bo wbrew pozorom cisza bywa głośna. Czasem nawet głośniejsza od dźwięków. Bywa głośna i obezwładniająca… Zupełnie tak jak samotność.

Próbuję te uczucia zgłuszyć muzyką. Muzyką, z którą nigdy się nie rozstaję. Muzyką, którą Ty mnie zaraziłeś. I niektórymi elementami, które to ja wniosłam do Twojego świata. Ale są takie foldery, które omijam szerokim łukiem. Te, w których zamknęłam Ciebie. Te dźwięki, te słowa, Twój głos… Są takie piosenki, które przypominają mi o Tobie dużo bardziej niż inne. Wtedy widzę sytuacje, te nasze wspólne momenty, w których je poznawaliśmy. Widzę jak siedzisz na łóżku, wpatrzony we mnie tak, jakbyś widział mnie po raz pierwszy, choć znałeś już wtedy każdy kawałek mego ciała na pamięć. Jak odwracasz się plecami, by chwilę później, jeszcze raz, wychodząc, uśmiechnąć się do mnie przez ramię i obiecać, że postarasz się wrócić jak najszybciej. Jak zaciągasz się papierosem, siedząc na tarasie nieświadom tego, że jestem, że widzę. A później przepraszasz. Mówiłeś mi kiedyś, że rzucisz to świństwo. A teraz? Teraz wiem, że palisz dużo więcej niż kiedykolwiek. Przeze mnie.

.

Wydobywał z siebie dźwięki tak, jak gdyby każdy kolejny sprawiał mu niemiłosierny ból. Z każdą chwilą palce mocniej zaciskały się na mikrofonie, a oczy coraz bardziej szkliły. Śpiewał o ucieczce, jednocześnie marząc o niej całym sobą. O ucieczce nie tyle z miejsca, co do miejsca. Nie tyle ze sceny, spod ostrzału wszystkich tych karcących, wścibskich spojrzeń, co do ramion, które zawsze przynosiły ukojenie. Upadał. Choć nogi wciąż trzymały go w pionie. Spokój, który jeszcze niedawno zdawał się być wypracowany, teraz uleciał z niego do miejsca, do którego obiecał już się nie cofać. Do Niej. Przeklinał w myślach ludzi, którzy kazali mu dziś po raz pierwszy wykonać na scenie tę piosenkę, tę najbardziej bolesną i najbardziej osobistą… I samego siebie, że te słowa kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Mógł je przecież zatrzymać dla siebie. Zamknąć, jak wiele innych, w szufladzie, którą dawno powinien był spalić.

Pozwól mi uciec. Pozwól uciec tam gdzie nikt nas nie znajdzie.
Otwórz swój świat i wpuść mnie do niego,
bo mój bez Ciebie nie istnieje… 

* * * 

3 komentarze:

  1. Piękne słowa, pięknie piszesz i bardzo przyjemnie się to czyta. Czuć każde uczucie, które przemawia, przez Twoje słowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje słowa mają moc.
    Emocjonalną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wprowadziłaś mnie w świat magii.
    Kiedy wyobraziłam sobie jak siedzę przy tym kominku, a jak napisałaś jeszcze o jasnych blond włosach to przepadłam :D Zawsze marzyłam by takie mieć :)
    Prawie wtedy aż poczułam ciepło od tego kominka ;p

    OdpowiedzUsuń